czwartek, 21 lutego 2013

Skarpety na nogę nienormalną + wyróżnienie



Skarpety dla Krzyżaka skończone! Ha!!!

Jak to na niego, zawsze prucia od groma i jeszcze trochę. Najpierw robiłam spiralnie na 80 oczek, za luźno. Sprute. Potem na 62, dwukrotnie po piętnastu rzędach okazywało się, że przez te zakichane druty pończosznicze zdarzyły mi się niepotrzebne narzuty i dodałam oczka. Prujemy.


Potem zrobiłam pierwszą skarpetę do końca, postanowiłam zakończyć włoską plisą. Kurka, no, za ciasno. Stopa w życiu nie wejdzie. Sprułam górę i zakończyłam normalnie ściągaczem.
Krzyżak znowu przymierza skarpetę i uuuu, nodze ciasno.
Ale jak to ciasno, kurka?! Przecież stopa długości 27 cm, wszystko z tabeli. Ale w kostce włóczka tak napięta, że bałam się, coby mi chłopak nie zemdlał.

Prujemy! Następnego piątku, jak zawsze u teściów, obejrzałam dokładnie stopy teścia i szwagra. Krzyżak się z nimi porównał, dogadali się wszyscy, kto jaki rozmiar nosi. I co wynikło?
Krzyżak ma rozmiar buta 46 jak i teść, ale stopę o cztery centymetry krótszą. Za to szwagier ma rozmiar 42, a stopę jak Krzyżak. Tyle że Krzyżak ma nienormalnie wielkie podbicie. W porównaniu z nimi kostki giganty.

Nabrałam więc oczka trzy centymetry przed klinem i robiłam dalej. Klin największy, jaki się dało, ujmowanie oczek poniżej kostki trwało nawet dłużej niż zwykle, już dawno pracowałam na pozostałych dwóch drutach, gdy jeszcze musiałam robić piętę na płasko.

Za to skarpety pasują. Pierwsze skarpety nie o rozmiarze 46 i za długie, ale długie akurat i z kostką nie za ciasną.

Uff.

Włóczka bawełniana Buttinette Sonja, zużyłam niecałe dwa motki. Druty 2,5, na ściągacz dwójki.


Ponadto zaszczyt mnie kopnął i dostałam wyróżnienie od Ciapary.

Jak zniemczenie tutaj, ahh. O mein liebster, mein liebster Kreuzritter!
Nie, nie, darujemy sobie. Kto wymyślił, żeby wyróżnienie miało być po niemiecku, licho go wie. Dość mi niemieckiego na co dzień.

1. Szydełko druty czy?
Druty.
2. Co masz w planach odnośnie wakacji?
Nic. Pisanie pracy seminaryjnej albo czytanie Arystofanesa, albo po prostu zabawy z Jagnięciem.
3. Co jest aktualnym Twoim ufo- rzeczą schowaną nie skonczona a zaczętą i spędzającą sen z powiek
Szal adwentowy właśnie ukończony. Jedyne zaczęte teraz to sweter dla Krzyżaka i skarpetki dla Jagnięcia rzucone w kąt, bo nudne, ale snu mi to z powiek nie spędza. Skarpetkom trzeba godziny na dokończenie, sweter zaczęłam w zeszły piątek, przód gotowy, mam piętnaście centymetrów tyłu i szybko idzie.
4. Twoja najczęstsza wymówka jak nie chcesz czegoś zrobić brzmi?
Zależy do kogo. Krzyżaka zbluzgam, Krzyżak się zaśmieje, wszystkim innym powiem, że piszę książkę i mam za dużo na głowie.
5. Ulubionyserial
Znowu różnie. Rodzina zastępcza, Supernatural, Przygody pana Michała, Alternatywy 4.
6. Ulubiona piosenka
Hijo de la luna, Seit der Himmel
7.Szybko czy dokładnie?
Dokładnie albo wcale.
8.Spacer czy jogging
Pytacie astmatyka wysiłkowego? Jasne, że spacer. Po joggingu ląduję na pogotowiu.
9.Ulubione czytadło... gazeta albo ksiązka
Polityka.
10 Spodnie czy sukienka?
Nie posiadam ani jednej pary spodni, więc wielkiego wyboru tu nie ma.
11.Pies czy kot
Kot, a nawet dwa.

Nie nominuję nikogo.
Życzę miłego dnia!

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rdzawy krem - Custard Cream Wrap





I kolejny szal gotowy. Tym razem zaledwie cztery proste wzory, powtórzone kilkakrotnie.











Wzór wspomniany na Ravelry z anglojęzycznym źródłem, ja korzystałam jednak z niemieckiego wydania "Simply Stricken" 1/2013.
Włóczka bawełniana Schewe Baumwolle z Karstadtu,
niecałe cztery motki. Druty 4,0 mm.








 

sobota, 16 lutego 2013

Szal adwentowy




Gotowy! Cudem napięty i nieidealnie, ponieważ nie znalazłam bezdzieciowej płaszczyzny odpowiednich rozmiarów. 



Całe dwadzieścia cztery wzory. Po napięciu równo dwa metry, przed dwa i pół.  Ewidentnie do tej pory najtrudniejsza robótka.













Zakochałam się w tym szalu :)

sobota, 2 lutego 2013

Rustykalnie


Bieżnik rozpoczęty, gdy byłam jeszcze niewinną studentką filologii germańskiej ze specjalizacją translatorską, gdy moja znajomość łaciny ograniczała się do materiału szkolnego, gdy wierzyłam, że Katylina była kobietą, i gdy volo odmieniało się volo, volas, volat - doczekał się wreszcie finiszu. Po pięciu latach.





Wzór pochodzi z jakiegoś starego "Igłą i nitką", zapodzianego ze cztery lata temu. Pewnie leży gdzieś między pozycjami łóżkowymi o Owida a alegoryzacją maryjną. 


Sam bieżnik kupiłam jeszcze jako niewinne jedenastoletnie dziecię, uczące się haftu krzyżykowego, w roku, o zgrozo, '99. Czternaście lat leżakowania w kartonach i wreszcie nadaje się do użytku. Sprzedawczyni w sklepie z materiałami na Zatorzu w Słupsku zapewniała, zdaje się, że to len. W każdym razie pranie w 95° i prasowanie na najwyższym poziomie przetrzymało. Więc chyba nie tak źle z moją pamięcią...