Nadal dzieję, nadal wymyślam wzory, szydełkuję tylko amigurumi, nauczyłam się (jako tako) szyć. Odkryłam patchwork metodą angielską - moją nową miłość. Na razie zszywam odziedziczone po zmarłej na długo przed moim wstąpieniem w rodzinę resztki robótkowe matki teściowej, ale plany ambitne mam!
Ot, zamiast marudzić, zdjęcia z ostatnich dwóch miesięcy...
Po pierwsze - Jagnię rośnie jak głupie. No, już nie tak bardzo, ale lubi nagle powyrastać ze wszystkiego na raz.
Woll Butt Celina, czysta turecka bawełna; mam z nią już dobre doświadczenia. Zeszło tego 400 gramów! Porażające... Wzór z gazety, przerobiony lekko przeze mnie.
Rośnie nie tylko Jaga - rośnie córa przyjaciółki, Nina. Włóczka mi nieznana z nazwy - połów ebayowski, cały karton pasujących do siebie bawełnianych czesanych resztek - ale cudnie się robi. Sweterek - Peanut Warmer z Ravelry, buciki - wizja własna, wrzucona do bazy Rav.
Zabawa double facem... Dziwne, że z tym sobie już nieźle radzę, ale wzory norweskie/islandzkie nadal doprowadzają mnie do pasji. Hm.
Resztki z Edwarda Dropsa - no i przygotowania na Jagnięcego brata tymczasowo zwanego Bachorem. Przyodziać trza. Siostra to się na wiosnę urodziła, a nie późnym latem, poza tym te koronki to chyba trochę nie te... Więc druty w dłoń!
Obydwie włóczki już dawno wycofane ze sprzedaży, jakaś dziwna niemiecka firma Wollsisters. Górna to wiskoza z jedwabiem (mięciutka i cudowna!), boczna to jakaś mieszanka bawełniano-wiskozowo-nylonowa chyba. Strasznie dużo jej schodziło, zużyłam 150 gramów, a i tak rękawy musiałam robić od góry, żeby mi starczyło... Stąd takie wąskie.
No i dalsze przerabianie resztek najrozmaitszych:
Bucikowo tutaj. To znowu jakieś dziwo z Wollsisters.
A tutaj moja ulubiona bawełna skarpetkowa Woll Butt Sonja - marzenie, nie włóczka! Wzór nieco mnie zawiódł, pełen był błędów. Podobnie jak buciki powyżej pochodzi z tejże niemieckiej książeczki, ogólnie bardzo przyzwoitej, ale czasem niepraktycznej.
I to wszystko w dwa miesiące... pomijając stos zaczętych rzeczy w koszu. Tak to się kończy, gdy lekarze wyślą na fotel bujany, a pracować pozwolą tylko w drodze wyjątku - no bo tłumaczenie przed komputerem chyba tak mi nie zaszkodzi?! - ale wyślą na fotel bujany przy Krzyżaku, który codziennie rano stawia przed nim kosz robótkowy cały dumny i za chałupę się zabiera. No to audiobook i druty. A te małe rzeczy rzeczywiście szybko są gotowe.
Witam więc wszystkich po dłuuuugiej przerwie! Już nie ucieknę tak. Zdrowie się poprawiło, ambicje zawodowe osłabły, a ja powzięłam sobie pozbyć się większości zapasów robótkowych. A trochę tego jest. Jak zapewne u wszystkich.
Super, że napisałaś :-) I to jakie dobre wieści masz - gratuluję :-)
OdpowiedzUsuńWspaniałe prace - cudne sweterki :-)
Pozdrawiam serdecznie.