Po najnowszym amigurumi zdałam sobie sprawę, że szydełkowanie w nich to najmniejszy problem. Owszem, taka panda czy inny zwykły zwierzak wymaga jedynie przyszycia byle jak nóg i uszu, foka potrzebowała tylko płetw - ale co ze SMOCZĄTKIEM?! Wyszydełkowanie tego było proste jak budowa cepa. Zszycie części ciała, żeby smok się nie wywracał do przodu - to była już zagwozdka. Ale gdy doszłam do rogów na całym ciele, myślałam, że poszaleję. W tym wszystkim wyhaftowanie oczu, nozdrzy i palców u nóg szło już jak z płatka.
Umęczona, ale zadowolona. Z planów zrobienia 24 małych amigurumi do woreczków adwentowych zrobione jedno. Sezon na amigurumi rozpoczęty!
Śliczny smoczek :-) Uwielbiam szydełkowe maleńkie maskotki :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na prezenty w kalendarzu adwentowym! Podoba mi się :-)
Pozdrawiam serdecznie.