Witam, witam! Na forum Ravelry wywiązała się dyskusja o zorganizowaniu CAL-u (crochet at long) o tematyce amigurumi; niektórzy zwą to AAL-ami.
Wizja jest taka: co miesiąc każdy uczestnik szydełkuje (bądź dzieje, nie wykluczamy połączenia CAL-u z KAL-em) jedno amigurumi na podany z góry temat - do końca miesiąca należy opublikować te projekty albo na swoim blogu (i podać mi link poniżej), albo na własnym Ravelry z tagiem #polskieamigurumi. Na forum Knitting in Poland umieszczę co miesiąc dwa wątki: jeden zbiorczy - z linkami do wykonanych amigurumi - drugi dyskusyjny z zapowiedziami tematu, propozycjami wzorów i interpretacji hasła na dany miesiąc.
Zachęcona przez Kruliczycę zdecydowałam się na temat na sierpień: szeroko pojęte Fan Arts, czyli wszelkiego rodzaju gadżety hogwartowskie, tolkienowskie, stwory z anime (tak, tak, Pokemony też!), Star Wars, Warcraft, Camonia - co komu przyjdzie do głowy!
Oto kilka propozycji:
Harry Potter:
Zgredek, Harry, Hermiona (u tejże projektantki także Ron, Snape i postaci disneyowskie), wszelkiego rodzaju smoki, hipogryfy etc, znicz
Tolkien:
na tym blogu sporo jest wzorów na postaci z "Władcy pierścieni", niezłym źródłem inspiracji jest ten wątek na Ravelry
Anime:
Czym chata bogata! Mnie zachwyciła ta Sumomo, ale niestety wzoru znaleźć nie mogę. Tutaj jest kilka stron wzorów z Pokemonami, zauroczyła mnie też ta Chibiusa.
Star Wars:
Uroczych wzorów jest od groma tutaj, już dawno ostrzę sobie pazurki na tę książkę.
Warcraft:
Znajdzie się i to ;-) Na Rav jest naprawdę wszystko.
Camonia:
Tutaj Buchling, niestety - mało gotowych wzorów.
Zapraszam gorąco do wymyślania własnych wzorów (i spisywania!), na niektóre tematy naprawdę brakuje.
piątek, 29 lipca 2016
czwartek, 28 lipca 2016
Smoczątko - amigurumi do woreczków nr 1
Umęczona, ale zadowolona. Z planów zrobienia 24 małych amigurumi do woreczków adwentowych zrobione jedno. Sezon na amigurumi rozpoczęty!
sobota, 23 lipca 2016
Wielbłądy i piramidy
A oto i nowe skarpetki!
Niestety, nie udało mi się całkiem zużyć resztek po Krzyżakowych skarpetkach; ambitnie starałam się z brązem, ale jednak było tego za dużo... No cóż, będą pewnie jeszcze raz dwukolorowe buciki z Woll Butt Sonja ;-)
Bardzo przyjemnie się je robiło - i nauczyłam się haftować na dzianinie! Dużo to przyjemniejsze, niż mi się wydawało.
Wzór już jest tutaj. Rozpisałam go na rozmiary od 22 do 47.
sobota, 16 lipca 2016
Hop, hop - stopy dzieciom rosną!
Stopy rosną w tempie porażającym, a resztki włóczek jakoś zniknąć nie chcą. No to do dzieła, buciki i skarpetki wszelkiej maści!
Tutaj kolejne podejście do pozbycia się melanżowej Celiny, zaimprowizowane buciki dla Bachora Bezimiennego:
Szło szybko, jak zresztą wszystkie te małe drobiazgi.

Tutaj dalsze próby pozbycia się wiskozowo-jedwabnej włóczki Wollsisters:
Jak na razie żadnych naśladowców, chociaż przez kilka dni Rav szalało z zachwytu, a ściągnięcia rosły w oczach. Jestem w każdym razie zadowolona ze wzoru - trochę ciężko było na cienkich bambusach poujmować te oczka na nosku, wiskoza się rozdzielała i nie rozciągała zbytnio - poza tym szło szybko ;-)
Zgrzeszyłam też i zrobiłam wzór nie swój (wprawdzie jakiegoś robótkowego kodeksu moralnego nie mam, ale czasem naprawdę zachwyci mnie jakiś wzór w gazecie czy na rav - rzadko bo rzadko, ale wtedy to już NIC nie zmieniam).
Włóczka to jakieś dyskontowe dziwo NKD Casa Home Handstrickgarn Baumwolle, którego nawet nie było w bazie Ravelry. Zachwycająca! Gładko się robi, mięciutka, aż żal, że wszystkie sklepy NKD w dzielnicy ostatnio pozamykano.

Z tej samej włóczki zaczęłam buciki dla córki przyjaciółki - na skarpetki i części bucików zszedł dokładnie motek. Części jednak leżą dalej niezszyte, wzór gazetowy mnie zawiódł: opis niejasny,
pełen nieścisłości, buciki mnie zmęczyły. Bez guzików też się nie obejdzie. Na razie leżą i przypominają, że za kilka dni muszą pójść pocztą do Szczecina, domagając się zszycia.
Tak dobrze robiło mi się te warkoczowe gotowce, że zrobiłam kolejne skarpetki dla Bachora - znowu z zielonej Celiny.
No i Jaga też wyrosła ze skarpetek... Jeszcze dwa miesiące temu miała długość stopy 17,5 cm - notatki do ostatnich skarpetek utwierdziły mnie w przekonaniu! Nie mogła jednak wcisnąć się w skarpety kupione późną zimą. "No to dawaj nogę", rzuciłam znad kosza robótkowego. Linijka krawiecka przyłożona... 18,5. W ciągu dwóch miesięcy. Czy to jakaś nowa fala wzrostu? Ledwie zwolniła...
- Ale ja NIE CHCĘ, żebyś mi KUPOWAŁA skarpetki - oznajmiło Jagnię z przytupem.
Nie ma to jak dziecię wierzące w czyjeś umiejętności, nieprawdaż? Dwa dni później demonstrowała światu nowe bananowce, szczęśliwa jak kot na łące z kocimiętki. Zaeksperymentowałam i sam tył pięty zrobiłam ściegiem półpatentowym - może dłużej będzie pasować?

No a ja odkryłam KAL-owską grupę na Ravelry, motywującą do robienia pary skarpetek miesięcznie - teraz to nie problem! A może na dłuższą metę rodzinka przerzuci się na skarpety tylko robione. Jak na razie zademonstrowałam tam zaczęte właśnie skarpety dla Jagny z resztek skarpet Krzyżakowych.
Skarpety brązowe Krzyżak zajeździł na podeszwie, zanim zdążyłam zrobić im zdjęcie, takoż beżowe dostał na nogi dopiero, gdy rozłożyłam go na ręczniku z aparatem w dłoni.
Robione od góry, kafelki to kwadraty z oczek prawych i lewych 4x4 - bardzo rozciągliwe jak widać, na podeszwie jest tyle samo oczek co na górze. Nowa innowacja: nie tylko piętę zrobiłam z oczek podniesionych, ale i całe podeszwy stóp. No, zobaczymy, ile one wytrzymają. Na razie Krzyżak je oszczędza i niby pannica zakłada tylko w odwiedziny, gdzie wie, że buty zdejmie, i nie pierze w sześćdziesięciu stopniach (jak zakłada włóczka), ale w czterdziestu w programie delikatnym. Czyżby miał wyrzuty sumienia z powodu tych dziur? Pięta jak zwykle musiała być dłuższa niż u faceta ze stopą normalną, ale przyzwyczaiłam się. Jeśli robi się takie skarpety od góry, nawet łatwiej dopasować niż od palców.
Zaczęty jest też sweterek dla Bachora z włóczki bezimiennej, wszystko w jednym kawałku. Rękawy czekają, bo nie chce mi się teraz rozpisywać kroju - głupie lenistwo. Poza tym przy tym wzorze nie mogę robić rękawów od góry, co oznacza mocowanie żywych oczek do korpusu, a to smakuje prawie tak samo źle jak zszywanie gotowych części. Więc leży i czeka. Rozmiar i tak na oko przynajmniej 74, więc długo nie będzie potrzebny.

Poza tym zachciało mi się robić coś ażurowe, trudnego, zupełnie niepraktycznego - i DLA SIEBIE! Ostatnio robiłam dla siebie czapkę, rok temu, na gładko i na szybko, bo zimno mi było, a dawniej to już nie pamiętam. Dziwna ze mnie dziewiarka: dla siebie nie robię. Na wszystkich blogach same sweterki i chusty i och, ach. U mnie ubrania dziecięce, męskie, prezenty, rzeczy praktyczne.
Przedstawiam Państwu zaczętą ambitnie a odłożoną podkolanówkę (z Dropsa, ale znalezioną w niemieckiej gazecie skarpetkowej) o jakże eleganckiej nazwie Antoinette!
No i nic, leży sobie. Ledwie zacznę coś dla siebie, przypominam sobie o rosnących kończynach Jagny, o pościeranych skarpetach Krzyżaka, o obecnie dość niskim budżecie domowym, wielkich zapasach włóczek i mulin i zbliżającym się sezonie prezentowym w rodzinie (od października do grudnia 6 urodzin, dwa razy imieniny, rocznica ślubu, Gwiazdka!)... i tak moja egoistyczna podkolanówka ląduje w kącie, ledwie się zaczęła.

Szło szybko, jak zresztą wszystkie te małe drobiazgi.
Tutaj dalsze próby pozbycia się wiskozowo-jedwabnej włóczki Wollsisters:

Jak na razie żadnych naśladowców, chociaż przez kilka dni Rav szalało z zachwytu, a ściągnięcia rosły w oczach. Jestem w każdym razie zadowolona ze wzoru - trochę ciężko było na cienkich bambusach poujmować te oczka na nosku, wiskoza się rozdzielała i nie rozciągała zbytnio - poza tym szło szybko ;-)
Włóczka to jakieś dyskontowe dziwo NKD Casa Home Handstrickgarn Baumwolle, którego nawet nie było w bazie Ravelry. Zachwycająca! Gładko się robi, mięciutka, aż żal, że wszystkie sklepy NKD w dzielnicy ostatnio pozamykano.
Z tej samej włóczki zaczęłam buciki dla córki przyjaciółki - na skarpetki i części bucików zszedł dokładnie motek. Części jednak leżą dalej niezszyte, wzór gazetowy mnie zawiódł: opis niejasny,
pełen nieścisłości, buciki mnie zmęczyły. Bez guzików też się nie obejdzie. Na razie leżą i przypominają, że za kilka dni muszą pójść pocztą do Szczecina, domagając się zszycia.
Tak dobrze robiło mi się te warkoczowe gotowce, że zrobiłam kolejne skarpetki dla Bachora - znowu z zielonej Celiny.

No i Jaga też wyrosła ze skarpetek... Jeszcze dwa miesiące temu miała długość stopy 17,5 cm - notatki do ostatnich skarpetek utwierdziły mnie w przekonaniu! Nie mogła jednak wcisnąć się w skarpety kupione późną zimą. "No to dawaj nogę", rzuciłam znad kosza robótkowego. Linijka krawiecka przyłożona... 18,5. W ciągu dwóch miesięcy. Czy to jakaś nowa fala wzrostu? Ledwie zwolniła...
- Ale ja NIE CHCĘ, żebyś mi KUPOWAŁA skarpetki - oznajmiło Jagnię z przytupem.

No a ja odkryłam KAL-owską grupę na Ravelry, motywującą do robienia pary skarpetek miesięcznie - teraz to nie problem! A może na dłuższą metę rodzinka przerzuci się na skarpety tylko robione. Jak na razie zademonstrowałam tam zaczęte właśnie skarpety dla Jagny z resztek skarpet Krzyżakowych.
Skarpety brązowe Krzyżak zajeździł na podeszwie, zanim zdążyłam zrobić im zdjęcie, takoż beżowe dostał na nogi dopiero, gdy rozłożyłam go na ręczniku z aparatem w dłoni.
Robione od góry, kafelki to kwadraty z oczek prawych i lewych 4x4 - bardzo rozciągliwe jak widać, na podeszwie jest tyle samo oczek co na górze. Nowa innowacja: nie tylko piętę zrobiłam z oczek podniesionych, ale i całe podeszwy stóp. No, zobaczymy, ile one wytrzymają. Na razie Krzyżak je oszczędza i niby pannica zakłada tylko w odwiedziny, gdzie wie, że buty zdejmie, i nie pierze w sześćdziesięciu stopniach (jak zakłada włóczka), ale w czterdziestu w programie delikatnym. Czyżby miał wyrzuty sumienia z powodu tych dziur? Pięta jak zwykle musiała być dłuższa niż u faceta ze stopą normalną, ale przyzwyczaiłam się. Jeśli robi się takie skarpety od góry, nawet łatwiej dopasować niż od palców.
Poza tym zachciało mi się robić coś ażurowe, trudnego, zupełnie niepraktycznego - i DLA SIEBIE! Ostatnio robiłam dla siebie czapkę, rok temu, na gładko i na szybko, bo zimno mi było, a dawniej to już nie pamiętam. Dziwna ze mnie dziewiarka: dla siebie nie robię. Na wszystkich blogach same sweterki i chusty i och, ach. U mnie ubrania dziecięce, męskie, prezenty, rzeczy praktyczne.
Przedstawiam Państwu zaczętą ambitnie a odłożoną podkolanówkę (z Dropsa, ale znalezioną w niemieckiej gazecie skarpetkowej) o jakże eleganckiej nazwie Antoinette!
No i nic, leży sobie. Ledwie zacznę coś dla siebie, przypominam sobie o rosnących kończynach Jagny, o pościeranych skarpetach Krzyżaka, o obecnie dość niskim budżecie domowym, wielkich zapasach włóczek i mulin i zbliżającym się sezonie prezentowym w rodzinie (od października do grudnia 6 urodzin, dwa razy imieniny, rocznica ślubu, Gwiazdka!)... i tak moja egoistyczna podkolanówka ląduje w kącie, ledwie się zaczęła.
Etykiety:
buciki,
dla dzieci przedszkolnych,
dla niemowląt,
dla panów,
dla pań,
kurtka,
oczka lewe i prawe,
resztki,
skarpety,
wzór ażurowy,
wzór patentowy
Subskrybuj:
Posty (Atom)