sobota, 2 lutego 2013
Rustykalnie
Bieżnik rozpoczęty, gdy byłam jeszcze niewinną studentką filologii germańskiej ze specjalizacją translatorską, gdy moja znajomość łaciny ograniczała się do materiału szkolnego, gdy wierzyłam, że Katylina była kobietą, i gdy volo odmieniało się volo, volas, volat - doczekał się wreszcie finiszu. Po pięciu latach.
Wzór pochodzi z jakiegoś starego "Igłą i nitką", zapodzianego ze cztery lata temu. Pewnie leży gdzieś między pozycjami łóżkowymi o Owida a alegoryzacją maryjną.
Sam bieżnik kupiłam jeszcze jako niewinne jedenastoletnie dziecię, uczące się haftu krzyżykowego, w roku, o zgrozo, '99. Czternaście lat leżakowania w kartonach i wreszcie nadaje się do użytku. Sprzedawczyni w sklepie z materiałami na Zatorzu w Słupsku zapewniała, zdaje się, że to len. W każdym razie pranie w 95° i prasowanie na najwyższym poziomie przetrzymało. Więc chyba nie tak źle z moją pamięcią...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
oplacilo sie poczekac az tyle lat bo bierznik sliczny podoba mi i juz ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie magnolia;)
Dobrze jest przejrzeć od czasu do czasu kartony, szuflady... można znaleźć różne wspaniałości. Bieżnik staranie wykonany, ładnym wzorem, przyda się napewno do ozdoby mieszkania.
OdpowiedzUsuń