Przygotowuję więc sweterek islandzki dla Jagnięcia według Brimara - ale z resztek.
Niebieskim do pozbycia numer jeden są trzy dziwaczne, zakupione na ebayu motki bez banderoli i widocznego kontaktu z normalną fabryką, których użyłam do zestawu dla szwagra:
Kolejno - bezimienna Lana Grossa bawełniana, zużyta w większości na sweter dla Krzyżaka.
Jakieś dwa motki nieprowadzonej już białej Woll Butt Sofii. Co ja sobie myślałam, gdy ją kupiłam, nie pytajcie mnie.
I ze strachu, że zabraknie, dorzucam Drops Loves You 7, której kupiłam cztery motki na spróbowanie, gdy Trolla jeszcze czterema dało się obdziergać. No i tak została.
Nie mam doświadczenia w islandczykach. Ba! Moje doświadczenie z wzorami dwukolorowymi, które nie są mozaiką, można wyśmiać i schować do malutkiej kieszonki w dżinsach na kluczyk. Przeraziła mnie wizja farbujących włóczek. Robimy próbkę!
Po lewej resztki po braciach Rutogórskich...
Z prawej idą jakieś dziwne bawełny bez bliżej określonego sensu.
Zaplątałam się dokumentnie. Lekcja pierwsza: najpierw zwinąć kłębki wielonitkowe w jedno, potem zabierać się do islandczyków podwójnymi nićmi razy kilka.
Traf chciał, że gdy siedziałam taka zaplątana w te nici, przyspacerował do mnie Krzyżak. Otóż pękły drzwiczki pralki. Jak rok temu.
W wigilię ducha wyzionęła zmywarka, dziś pralka na urlopie zdrowotnym. I to na początku długiego weekendu.
Wzięłam się za ręczne pranie próbki - w gorącej wodzie i gumowych rękawicach.
Biały nadal biały!
Trochę żałuję, że nie mam szarych resztek - chyba by się ładnie skomponowało z tymi niebieskimi i granatami?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z chęcią odpowiem na wszystkie pytania, dysponuję również wzorami zamieszczonych dziergotek.