Włóczka to czyjeś bliżej mi nieznane resztki z banderolą głoszącą "Licorne 4 PHILDAR, 284 029 101", której dwa motki jakiś ebayowiec miał na zbyciu, a ja dorwałam za kosmiczną wartość jednego euro. Bawełna merceryzowana. Włóczka gruba, 76 m / 50 gramów, zalecane druty 3-4. Użyłam czwórek, a dzianina nadal wyszła dość ciasna.
Wzór jest najprostszy z możliwych: nabieramy sześć oczek, zamykamy w okrążenie i dobieramy na prawo do 18 oczek. Potem jak to w skarpetach, bo bokach, dodajemy czterokrotnie cztery oczka w co drugim rzędzie = 34. Na dowolnej wysokości rząd ażuru i potem ściągacz.
Sznurek to łańcuszek z nici Licorne i białej Essentials Cotton dk, do której mam słabość.
Rękawiczki (a może takie maleństwa nazywa się "piąstki"?) są grube i mięciutkie.
Zostało mi ponad jeden motek włóczki. Buciki? A może czapka? Co radzicie? Na buciki to chyba trochę za dużo, włóczka jest bardzo wydajna.
Czas dziać dalej!
Bawelna w ładnym kolorze, ale... nie ogrzeje Bachorkowi lapek za bardzo. Dobra jest ma letnie wyroby właśnie dlatego, ze nie grzeje. oprócz tego, wyrób ładny i pomysłowy
OdpowiedzUsuńMam inne zdanie. Sama z racji alergii na wełnę ubieram się tylko w bawełnę. Racja, potrzeba więcej warstw. Ubieranie się w bawełnę wiąże się z ubieraniem się na cebulkę. Ale bawełna grzeje bardzo dobrze - jest o tyle lepsza od akrylu, że człowiek się w niej nie zgrzeje. Akryl grzeje, ale za bardzo grzeje, jeśli nie jest akurat, od razu zaczynasz się pocić. A moje ostatnie próby dziergania wełną (po lekach, rzecz jasna) skończyły się dziurką w skórze pod nicią wiodącą i niemożnością dziergania czegokolwiek przez dwa tygodnie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń